Strona główna » Poród i połóg » Płacz i krzyk podczas porodu pomaga? – czy należy się powstrzymywać?

Płacz i krzyk podczas porodu pomaga? – czy należy się powstrzymywać?

Tytułowe pytanie czy krzyk w trakcie porodu jest pomocny?, można równie dobrze zamienić na szereg innych: dlaczego kobieta krzyczy w trakcie porodu lub czy rodząca w ogóle powinna się w taki sposób zachowywać? W związku z tym, że medykalizacja życia wysunęła się współcześnie na prowadzenie, krzyk w czasie porodu coraz częściej uznawany jest za niestosowny, niemal zwierzęcy, a tym samym wymieniany jest wśród „rzeczy zbędnych” na czas porodu.






Większość rodzących matek używa pewnego rodzaju hałasu – lub wielu dźwięków – jako sposobu radzenia sobie ze skurczami podczas porodu.

Nie jest niczym niezwykłym, że rodząca mama krzyczy i płacze w różnych etapach porodu. Może to być spowodowane bólem, frustracją, brakiem snu lub strachem, że poród trwa zbyt długo. Mogła również doświadczać wyzwalania czegoś emocjonalnego z przeszłości. Czasami dobry płacz podczas porodu jest pomocny, a nawet terapeutyczny.

Płacz, jęki i głośne oddychanie w formie krzyku

Od krótkich i niskich do długich i głośnych, jęki podczas porodu to jeden z najczęstszych dźwięków wydawanych przez rodzącą kobietę. To bardzo normalne, że odgłosy takie jak jęki, brzmią podobnie do dźwięków, które słyszysz lub wydajesz podczas seksu.

Jęki są najbardziej pomocne, gdy są wykonywane niższymi, głębszymi tonami, w przeciwieństwie do wysokich tonów, ponieważ pomagają utrzymać rozluźnione ujście szyjki macicy, co koreluje bezpośrednio z luźnym i zrelaksowanym kroczem.

Natomiast płacz jest związany z większym strachem i nie jest zaadresowany, może powodować zwiększone napięcie, a nawet zatrzymanie porodu. Ważne jest, aby szukać wsparcia u partnera, douli lub kogoś z zespołu położniczego.



Zachowanie a naturalny krzyk w czasie porodu

Z punktu widzenia wielu położnych i lekarzy kobieta, na sali porodowej powinna przyswoić szereg zasad dotyczących dobrych manier:

  • nie krzyczymy,
  • nie płaczemy,
  • ze wszystkim radzimy sobie same.

To jednak absurdalne. Zawsze powtarzamy kobietom, w których porodzie uczestniczą położne, że nie powinny wstydzić się krzyku i płaczu! Wiele kobiet słyszy jednak już od swoich mam i koleżanek: tylko nie krzycz w szpitalu. Ale dlaczego? Jak czuje, że tak będzie lepiej, to niech krzyczy. Obecnie, wiele kobiet zasypywanych jest informacjami o tym, że krzyk w czasie porodu jest marnotrawieniem energii oraz utrudnia przebieg porodu.

Czy aby na pewno?

Wszystkie osoby, sprawujące opiekę nad rodzącą powinny mieć wiedzę o koktajlu hormonalnym, który wspomaga poród i dogłębne zrozumienie tego, jak wspierać rodzące kobiety w przeżywaniu emocji. Obecnie, kobiety na sali porodowej uważane są za tak zwane „dobre dziewczyny”, które nie stwarzają żadnych problemów.

Jednak akt rodzenia jest zupełnie pierwotny i wolny od jakichkolwiek ograniczeń i zachowań. Nasze zachowanie podczas porodu sterowane jest przez układ limbiczny, czyli ten obszar mózgu, który jest wspólny dla wszystkich ssaków. Bardzo często się zdarza, że położne próbują uspokoić kobietę na sali porodowej, bo może przestraszyć inne rodzące.



Dlaczego kobiety krzyczą w czasie porodu?

Bezpośrednią przyczyną krzyku jest najczęściej ból i strach. Krzyczymy, kiedy ktoś nas wystraszy albo, gdy cierpienie fizyczne lub psychiczne jest zbyt duże. – Nie należy bać się porodu i rodzić na ślepo według jakieś tradycji.

Zgodnie z tym przekonaniem, kobiety, które zostały uprzedzone przez bliskie osoby, że krzyk w niczym nie pomaga, z pewnością przez cały czas trwania porodu – zamiast na akcji porodowej – będą skupiać się na tym, żeby zachowywać się cicho. – Wiele matek uważa, że krzyk w czasie porodu, to zupełna utrata kontroli nad własnym ciałem.

Po takim „wokalu” na sali, wiele mam przeprasza za swoje zachowanie. Moim zdaniem, to przeprosiny za to, że rodziło się zgodnie z naturą. Nikt nie może mieć za to do kobiety pretensji. To nie bezpośrednio od położnej powinno zależeć, czy kobieta powinna krzyczeć w trakcie porodu.

Położna powinna jedynie cały czas informować kobietę o tym, co się z nią dzieje. W praktyce oznacza to, że jeśli rodząca czuje, że dodatkowy bodziec w postaci krzyku, ułatwi poród, nikt nie powinien jej tego zabraniać!




Naturalny krzyk jako droga komunikacji

Poród nigdy nie będzie bezwzględnie komfortową sytuacją. Dotyczy to zarówno rodzącej, jak i jej dziecka. – Krzyk towarzyszy nam praktycznie przez całe życie. Już od pierwszego oddechu pojawia się u noworodka i jest on niczym innym, jak formą rozprężeniem płuc, aby umożliwić samodzielne oddychanie.

Krzyk dla nowej istoty jest pierwszą i bardzo ważną formą komunikacji. Wszystko co potrzebne, dziecko otrzymuje z zewnątrz – pożywienie, ciepło, opiekę, zainteresowanie. Jest to przed werbalna, przed słowna forma komunikacji. Każda matka uczy się rozpoznawać sygnały, jakie daje jej poprzez płacz dziecko, z czasem dobrze wie, czy niemowlę jest głodne, trzeba je przewinąć czy też jest zmęczone. Faza krzyku u noworodka trwa do 3 miesiąca życia. Z czasem przechodzi on w głużenie, a potem zmienia się on w gaworzenie.

O ile noworodkowi, krzyk niezbędny jest do „uruchomienia” układu oddechowego, o tyle jego mamie służy zupełnie on do zupełnie innych celów. Kiedy jesteśmy zdolni do werbalnej komunikacji krzyk pełni inne funkcje, jest używany w różnorakich sytuacjach. Może być wyrazem strachu, agresji, pokazania dominacji czy niezadowolenia lub rozładowania napięcia emocjonalnego.



Krzyk w czasie porodu jako rozładowanie napięcia

Podczas porodu, każda kobieta stara się ulżyć sobie i dziecku w każdy możliwy sposób, dlatego mówienie o rozładowaniu napięcia jest jak najbardziej wskazane. Nie ma jednej uniwersalnej metody na dobry poród.

Jedne kobiety tańczą, drugie skupiają się na oddechu lub tulą męża, a inne zwyczajnie krzyczą. Nie można im tego zabronić. Nawet jeśli wszystkie „dobre” babcie i ciocie stanowczo przestrzegają przed krzykiem w czasie porodu, nie należy brać sobie takich słów do serca, a jedynie postępować zgodnie z własnymi potrzebami. – Niestety nie jesteśmy w stanie zbierać w sobie negatywnych emocji bez efektów ubocznych.

Można porównać to do szklanki napełnianej wodą – nalewając bez kontroli płyn się przeleje, trzeba upić albo odlać, aby mieć miejsce na nową dawkę. Tu można krzyk wykorzystać oczyszczająco, pójść w spokojne, osamotnione miejsce i wykrzyczeć się do woli. Można oczywiście znaleźć inne metody rozładowania „wewnętrznego krzyku”, ale daleka jestem od polecania konkretnych metod – np. powiem idź pobiegaj, a ktoś akurat tego nie lubi.